Podróż do Brna po 8 latach – oczekiwania kontra rzeczywistość.
Ta po lewej to ja z 2011 r. Studentka IV roku filologii polsko-czeskiej na wymianie w czeskim Brnie. Królowa życia. Każdy kto kiedykolwiek wybrał się na Erasmusa wie, że to doświadczenie zmienia życie. W Brnie – stolicy południowych Moraw mieszkałam 9 miesięcy, chłonęłam Czechy każdą komórką mojego ciała, zasłuchiwałam się w melodii czeskiego języka i byłam otoczona ludźmi z całego świata. To wszystko spowodowało, że w Brnie zostawiłam kawał serducha.
A jak wyglądało wtedy moje życie? Mieszkałam na koleji (w akademiku), zajadłam tony smažáků (smażonego sera) z hranolkáma (frytkami), wśród zup królowała oczywiście česneková polévka (zupa czosnkowa), obowiązkowo popijając czeskim piwem, najlepiej lokalnym Starobrnem. Gdy chciało się coś przejeść na szybko, padało na czeski fast-food, sprzedawany w okienkach co drugiego sklepu, czyli párek v rohliku (kiełbasę w rogaliku, czeska wersja hot-doga). Mieszkanie w Czechach było cudowne, ale zdecydowanie trzeba uważać na swoje zdrowie. Nie dość, że można się roztyć, to jeszcze popaść w alkoholizm. Bo na jednym piwie nigdy się nie kończy.

Svíčková – chyba najbardziej popularna czeska potrawa – polędwica wołowa duszona w sosie, podana z knedlikiem i kleksem śmietany
Czeskie jedzenie to jedno, ale czeskie piwo? Kultura warzenia piwa oraz jego degustacji to temat na osobny post, gdyż Czesi na co dzień popijają piwo jak my niegdyś do obiadu herbatę. Polacy często się gubią w oznaczeniach czeskich piw, gdyż tak, jak u nas zwykło się mówić o piwach np. 4, 5 czy 6%, tak w Czechach mamy 8, 10, 12, 16, a nawet 19°. Co to oznacza? To nic innego jak zawartość tzw. ekstraktu w piwie, a mówiąc konkretniej ekstraktu sacharozy w roztworze, co bezpośrednio przekłada się także na zawartość alkoholu. Najbardziej popularne są tzw. desítka (10°) – piwo dość słabe, rozwodnione, ok. 4% alkoholu, jedenáctka (11°) (ok. 4,5%) i najpopularniejsza dvanáctka (12°) (ok. 5%). Tak więc idąc do czeskiej hospody, czyli baru i chcąc wtopić się w tłum lokalsów, nie zamawiamy po prostu piwa, tylko od razu konkretnie: np. dvanáctku, prosím!

Cóż jeszcze robiłam w Czechach? Żeby nie było, że tylko jadłam i piłam. Czytałam czeskie knihy (książki), chodziłam na party, poznawałam miasto. Głównym punktem Brna jest Náměstí Svobody (Plac Wolności), na którym dumnie stoi zegar o dziwnym kształcie. Jest to Brněnský orloj – rzeźba sztuki współczesnej, wariacja na temat zegara, którego mechanizmu działania nie rozumie absolutnie nikt (rzeźba ma dziury, z których codziennie o określonej godzinie wyrzuca kulkę). W każdym razie wiadomo, że ta „sztuka” kosztowała kupę forsy i, co by o niej nie mówić, stała się najbardziej rozpoznawalnym punktem miasta. Orloj pieszczotliwie nazywany jest przez turystów (i Brniaków pewnie też) dildo. Hm… jak myślicie, ciekawe dlaczego?

Czesi, ach Czesi. Byłam okouzloná (oczarowana) czeskim spokojem, poczuciem humoru, dystansem do wielu spraw i głównie siebie. Tak, tego dystansu z pewnością najbardziej brakuje mi w Polsce. Czesi potrafią się cieszyć z życia w sposób tak naturalny i nieskomplikowany, że chce się wśród nich przebywać. Choć czasami nikdo nic neví (nikt nic nie wie), bo to wszystko to jeden czeski film.
Największą furorę wśród Polaków robi oczywiście czeski język. Część historii na temat językowych pomyłek można włożyć między bajki, ale rzeczywiście niektóre słowa mogą doprowadzić do nieporozumień. Postel, to nie pościel tylko łóżko, natomiast křeslo, to nie krzesło, tylko fotel. Polskie krzesło to natomiast židle. Skomplikowane? Można strzelić niezłą gafę, mówiąc, że w jego domu panuje ładny zapach, gdyż czeski zápach to fetor.
Pod żadnym pozorem nie używamy słowa szukać, w szczególności w połączeniu „szukać kogoś”, które jest bardzo niecenzuralne, tak więc šukat profesorku, znaczy nic innego jak robić „to” z profesorką. Kabelka to torebka, sklep to piwnica, a pivnice to piwiarnia. Zastávka, to nie taka do serca, tylko po prostu przystanek. Mám napád wcale nie oznacza, że coś mi się stało, tylko „mam pomysł”. Porucha to awaria, jahoda to truskawka, čerstvý to świeży, a opona to kurtyna. Láska nebeská to wcale nie niebieski kij, tylko niebiańska miłość. I tak dalej, i tak dalej….


Masarykova univerzita – Uniwersytet im. Tomasza Masaryka, narodowego bohatera, pierwszego prezydenta Czechosłowacji


******
Prawe zdjęcie – ja z lipca 2019 r. Co się zmieniło? Wszystko i nic. Wróciłam po 8 latach do miejsca, które było moim drugim domem i nagłe okazało się, że nie potrafię znaleźć się w mieście. Niby mury i budynki tak, jak stały, stoją, Ale.. No właśnie ale co?
Co z tego, że w moim pokoju akademiku są nadal te same rozklekotane meble, te same znaki na przystankach, ten sam czerwony kościół, który codziennie mijałam i dumnie wyprężony Masaryk przed wejściem na uniwerek.
Wizyta w Brnie udowodniła mi, że powrót w czasie nie jest możliwy, bo klimat miejsca tworzą ludzie, a nie architektura. Ja z 2011 i z 2019 to niby ta sama osoba, a jednak bogatsza o tyle nowych doświadczeń. Być może pewne miejsca warto zachować tylko w pamięci, bo powrót do nich przynosi rozczarowanie.
I wtedy zrozumiałam. Moja przeogromna chęć odwiedzenia tego miejsca bardziej wiązała się z tym, że choć na chwilę chciałam się poczuć jak tamta dziewczyna. 23-latka, królowa życia, która jeszcze wszystko może, a nic nie musi. Czeski luz, studencki luz, piwo na śniadanie.
Czy dzisiaj bym się cofnęła w czasie? Nie. Jest mi dobrze tu gdzie jestem.
Ale Czechy będę zawsze kochać miłością niezmierzoną. Kto wie, gdzie mnie jeszcze życie poniesie? W końcu „Život je jen náhoda”. Życie to tylko przypadek.
A czeskie przypadki są jedyne w swoim rodzaju.
Odwiedźcie kraj Pepików i wypijcie moje zdrowie.
Ahoj!
Co zobaczyć w Brnie?
+Petrov – katedrę św. Piotra i Pawła
+ zamek Špilberk w centrum miasta wraz z otaczającym parkiem, z zamku obejrzymy piękną panoramę miasta
+ Náměstí Svobody – główny plac miasta
Gdzie zjeść?
+Lokal u Caipla – tradycyjna czeska kuchnia
Gdzie spać? VV Hotel – cudowny butikowy hotel, prowadzony przez sympatycznego Michala, w którym udało nam się dostać apartament na ostatnim piętrze z własna windą i dwoma tarasami w cenie normalnego pokoju – tu macie link do bookingu
P.S. Przypominam jeszcze o linku do serwisu AirB&B, za pomocą którego możecie rezerwować fajne miejscówki



